
Czym jest nic?
Zaktualizowano: 25 sty 2022
W ostatnim tygodniu byliśmy świadkiem istnego paradoksu matematycznego, którego nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć racjonalnymi sposobami. Jest piękne, poniedziałkowe popołudnie. Wybrzmiały już ostatnie dzwonki, zwiastujące koniec drogi przez mękę, znaną także pod nazwą ośmiu godzin lekcyjnych. Masy uczniów wylewają się jak miód ze słoika w sobie tylko znane strony, by odpocząć od natłoku prac, spowodowanych kończącym się semestrem i zaczęciem kolejnego pod cieniem pracy zdalnej. Garstka śmiałków śmiałym krokiem maszerowała w stronę rynku, by następnie wstukać kod otwierający dębowe wrota i przejść przez próg pewnego oratorium, rozkoszując się wyborowym towarzystwem, naparem z ziaren kawy oraz ogólną atmosferą.
Tak to by wyglądało miesiąc temu.
Tym razem drzwi pozostały niewzruszone. Pomimo nadciągających prac pomieszczenia świeciły pustkami, nie licząc przewijających się tu i ówdzie księży. Absolutna anihilacja codziennego rytmu dobowego oraz wymazanie stałego punktu programowego dla wielu z nas. Była to sytuacja na tyle kuriozalna, że pod ulicę Kolejową 2 zjechali się znawcy teorii spiskowych, doszukując się w tamtejszej sytuacji ingerencji obcych lub reptilian. Jednakże oskarżeni uporczywie zaprzeczali oskarżeniom, więc lokalni konspiracjonaliści musieli obejść się ze smakiem.
Czas zadać sobie pytanie, co właściwie wtedy się wydarzyło. Czy poprzez zachwianie równowagi odczuliśmy w pewnym stopniu egzystencjalną nicość? Ale co to właściwie oznacza? Pomimo funkcjonowania oratorium przez te kilka dni było ono przeciwieństwem tego, do czego przywykliśmy, więc w terminologii salezjańskiej nastąpiła pustka.
A może "nic" jest synonimem spędzenia kilku minut na czytaniu artykułu opisującym brak wydarzeń w minionych dniach?
Być może ludzkość nie dorosła jeszcze do tej odpowiedzi.